piątek, 17 lipca 2009

Shoooping - czyli to co wiewióry lubia najbardziej

Kto powiedział, że handel w Wietnamie nie jest zorganizowany? że to kanał tradycyjny?
Wycieczka krajoznawcza do supermaketu to naprawdę wielkie przeżycie - tłumy jak u nas w święta. W alejkach panują te same zasady co na ulicy - trzeba się pchać, przeciskać...oprócz zakupów, można także dostać wielu siniaków.
5 minut zakupów, 30 minut stania w kolejce - czas na obserwację:
1. dlaczego wszyscy chodzą w piżamkach? czyżby to unowocześniony tradycyjny strój wietnamski. Prawie wszystkie wietnamski kobiety je noszą. Zaczynam się zastanawiać, czy nie grzeszę ubierając moją piżamkę tylko na noc?
2. foliowe woreczki, reklamówki - wszystko do nich pakują, aż się boję podejść do kasy,żeby i mnie nie spakowali!
3. kasjerka grzebie się niemołosiernie - pakuje każdy produkt do osobnego woreczka, potem jeszcze w zbiorczy woreczek i do reklamówki...
moja cierpliwość powoli się kończy a od kasy dzieli mnie jeszcze chyba 250 woreczków i 34 reklamówki...

Najlepszym miejscem do robienia zakupów jest ulica - the street is the market!
Gdziekolwiek się obejrzę widzę sklepik, punkt usługowy, tutaj można kupić wszystko a co ważniejsze całkiem tanio, jeśli tylko się posiadło umiejętność targowania - bargain bargain bargain! Na początku z taką niewielką nieśmiałością proszę o upust, ale każda kolejna rzecz to coraz większa przyjemność i coraz niższa cena :)
Muszę się strzec, żeby nie wpaść w shopoholizm!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz