środa, 13 kwietnia 2011

Postanowienia noworoczene - reaktywacja 3!

Jutro zaczynam obchody Nowego Roku - już po raz trzeci w tym roku. Mówią, że do trzech razy sztuka więc może tym razem uda mi się dotrzymać postanowień noworocznych w ramach których nastąpić ma rekatywacja mojego blogasa.
Jutro wyruszam na kolejną wyprawę ajzatycką - kierunek zachód -> Kambodża! Od kilkunastu miesięcy odkładana, spychana na coraz dalsze pozycje na liście miejsc do zobaczenia. W końcu doczekała się i jakież to szczęście mnie spotkało, bo właśnie w czasie mojego pobytu Kambodża obchodzić będzie swój Nowy Rok a zatem do zobaczenia w nowym khmerskim roku!

niedziela, 4 lipca 2010

odDAJĘ (swój) GŁOS!

Po dłuższej przerwie spowodowanej wieloma czynnikami, którym nie zamierzam poświęcać bitów ani bajtów mojego słabego chińskiego połączenia postanowiłam wrócić do swych blogowych opowieści.

Już ponad rok od kiedy przybyłam do Azji, wówczas nieświadoma przygód jakie mnie tutaj czekają. 365 dni nie daje jeszcze prawa do ubiegania się o azjatyckie obywatelstwo, to za mało aby się zadomowić, ale wystarczająco dużo obrotów ziemi, żeby Azja zakręciła w głowie i uzależniła. Apetyt rośnie w miarę widzenia!

Dziś wielki dzień - moje pierwsze wybory na emigracji. Pierwsze i ostatnie? Któż to wie...mam tylko nadzieję, że rodacy w Polsce oddadzą mądre głosy na lepszą Polskę, do której będę chciała wrócić. Obiecałam sobie, że jeśli wybory wygra Kaczor to ucieknę jeszcze dalej od Polandii...Australia, Nowa Zelandia albo tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Lepszy diabeł na dobranoc niż Kaczor na każdy dzień (dobry?).

Tymczasem przekręcam moją azjatycką klepsydrę i odliczam przesypujące się ziarenka losu. Byle przyniosły jeszcze dużo miłych niespodzianek, przygód, nowych dróg z napotkanymi na nich uśmiechami.

środa, 19 maja 2010

Tajlandia - przystanek spokój duszy

Bangkok przywitał mnie lekkim deszczem, pomiędzy kroplami nieśmiało przedzierały się jeszcze resztki upału. Co spodziewałam się tutaj ujrzeć, czego doświadczyć skoro właśnie podczas krótkich 2 dni mojego pobytu odbywały się zamieszki i całe miasto było sparaliżowane.
Po raz pierwszy ujrzałam Tajlandię na Expo w Szanghaju i już tam przypadła mi do gustu ze swoimi bogatymi zdobieniami w kolorze złota i głębokiej czerwieni, pięknym makaronowym pismem, z Tajami, którzy w geście powitania składają dłonie przy sercu lekko się kłaniając i w ten sposób spływa na przybywających magiczna energia.
Czy to nie paradoks, że akurat w czasie zamieszek trafiłam do Bangkoku i wydał się najbardziej spokojnym krajem w Azji. Albo jeszcze niewiele widziałam, albo to oznaki przemęczenia sajgonem w Sajgonie.
Zakochana w tym mieście, z nadzieją powrotu żegnam się ที่คุณเห็น co znaczy Do zobaczenia!

środa, 21 kwietnia 2010

Pora deszczowa? w Szanghaju?

Kwiecień 2010 roku należy do najzimniejszych od 130 lat. Nie dosyć, że zimno, pada to jeszcze z każdej strony zawiewa chińczykami.Ale chyba i tak to lepsze niż chmura znad Islandii paraliżująca Europę. Tutaj tłumy chińczyków paraliżują jedynie ruch uliczny, kłębią się w autobusach gdzie dziś zabrakło dla mnie miejsca. Szybko wyciągnęłam wnioski z tej lekcji i poszłam za tłumem wciskając się do metra.
Strach pomyśleć co się będzie działo za parę dni na otwarciu Expo 2010...dobrze, że w tym czasie będę w mniej zaludnionym miejscu - Wietnamie.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Wesołych Świąt!



Tegoroczne święta wielkanocne przyszło mi spędzić w wietnamskim otoczeniu.
Trudne to zadanie wprowadzić trochę świątecznej atmosfery, gdy jedyne kurczakopodobne dekoracje w jakie można się tu zaopatrzyć to kurze łapki lub wędzone kaczki serwowane wraz z głową - nie,taka ozdoba na pewno nie zagości na moim świątecznym stole. Dzięki szeroko zakrojonej akcji "paczka dla Wietnamu' udało mi się zorganizować prosto z Polski farbki do pisanek i nawet zajączka, którego własnoręcznie pomalowałam.
Kolorowanie jajek nie obyło się bez małej przeszkody w postaci braku octu. Każdy kto kiedykolwiek bawił się w pisanki i używał barwników, wie że najlepszy efekt daje reakcja H20+barwnik+ocet...do pełni szczęścia brakowało mi tylko octu i postanowiłam kolejny raz w życiu zabawić się w małego chemika. Tym razem obiektem eksperymentów były jajka a nie moja głowa, a dokładniej włosy wiec ryzyko niewielkie. Sięgnęłam po słoik ogórków konserwowych w zalewie octowo-czosnkowej. Nic to, że ogórki przeżywały swoją drugą młodość - eksperyment się udał!
Kolejnym elementem świątecznej atmosfery są palemki więc postanowiłam wybrać się tam, gdzie ich w bród - plaża!

W otoczeniu palemek, z hand-made pisankami i w towarzystwie zajączka rozkoszowałam się wielkanocną atmosferą - Wesołych Świąt!

piątek, 26 lutego 2010

Happy Tiger Year!

Nowy rok w Azji rozpoczął się pod znakiem Tygrysa.

WSZYSTKIM TYGRYSOM I INNYM ZWIERZOM ŻYCZĘ SZCZĘŚLIWOŚCI W 2010!

Szczególnie dużo szczęścia i wytrwałości tym, którzy mają uczulenie na sierść kota...
Niestety ja równiez należę do tej grupy, co jest bardzo dziwne bo ja uwielbiam koty tylko, że one mnie trochę mniej wytwarzając na moj widok jakies fluidy na które reaguje kichaniem i prychaniem.
Wierzę jednak w to, że ten rok będzie swego rodzaju terapią odczuleniową i szczęśliwie, w pełni formy zrealizuję swe marzenia.

Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić na własnej końskiej skórze (tak tak, w chińskim choroskopie przypadło mi być koniem w ciągłym biegu).

Jako rasowy koń nie mogę usiedzieć na miejscu i ruszam z kopyta ku wyzwaniom noworocznym! Wio!

NOTKA OD WYDAWCY: w Azji czas liczy się wg kalendarza lunarnego. Rok tygyrsa rozpoczął się nieco później niż nasz ucywilizowany rok kalendarzowy, bo 14 lutego.

piątek, 27 listopada 2009

Przerwa techniczna ...przepraszamy za usterki

W związku z przedłużonym pobytem w Chinach, gdzie dostęp do gmaila, nie wspominając o bloggerze jest ograniczony proszę o cierpliwość i czujność - wkrótce nowa odsłona mojego blogasa, z przygodami prosto z chińskich zakręconych ścieżek.