niedziela, 4 lipca 2010

odDAJĘ (swój) GŁOS!

Po dłuższej przerwie spowodowanej wieloma czynnikami, którym nie zamierzam poświęcać bitów ani bajtów mojego słabego chińskiego połączenia postanowiłam wrócić do swych blogowych opowieści.

Już ponad rok od kiedy przybyłam do Azji, wówczas nieświadoma przygód jakie mnie tutaj czekają. 365 dni nie daje jeszcze prawa do ubiegania się o azjatyckie obywatelstwo, to za mało aby się zadomowić, ale wystarczająco dużo obrotów ziemi, żeby Azja zakręciła w głowie i uzależniła. Apetyt rośnie w miarę widzenia!

Dziś wielki dzień - moje pierwsze wybory na emigracji. Pierwsze i ostatnie? Któż to wie...mam tylko nadzieję, że rodacy w Polsce oddadzą mądre głosy na lepszą Polskę, do której będę chciała wrócić. Obiecałam sobie, że jeśli wybory wygra Kaczor to ucieknę jeszcze dalej od Polandii...Australia, Nowa Zelandia albo tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Lepszy diabeł na dobranoc niż Kaczor na każdy dzień (dobry?).

Tymczasem przekręcam moją azjatycką klepsydrę i odliczam przesypujące się ziarenka losu. Byle przyniosły jeszcze dużo miłych niespodzianek, przygód, nowych dróg z napotkanymi na nich uśmiechami.